Omae wa nani wo omou
Kotoba wo motanu sono ha de
Nanto ai wo tsutaeru - Egoist- "Euterpe"
Zamknąłem za sobą drzwi, schowałem klucze do kieszeni i obróciłem się w stronę samochodu. Narzuciłem na siebie kaptur i ruszył w kierunku auta. Dlaczego dzisiaj akurat musiało zacząć padać?! Wczoraj jeszcze piękna pogada a dzisiaj leje jak z cebra! Moje krytyczne szczęście powinno być wychwalane przez bogów. Gdy już siedziałem w samochodzie, mogłem na spokojnie jeszcze przemyśleć parę spraw. Po pierwsze, nie jestem pewny czy dobrze robie jadąc tam. Po drugie, jestem przesądnym człowiekiem i według mnie, deszcz nie określa nic dobrego. Po trzecie, będę musiał pogadać z bratem co do najprostszych nie należy. Westchnąłem i spojrzałem jeszcze raz na swój dom. Raz się żyje, z tą myślą włożyłem kluczyk do stacyjki i odjechałem w długą, nie należącą do przyjemności, podróż.
***
Sprzątałam już pół dnia, dziś do pracy idę później, więc wreszcie mogę ogarnąć tu i tam. Weszłam do swojej sypialni, zaczęłam myć okna i ramę, jeszcze kiedyś była biała a teraz.. szkoda gadać. Gdy wreszcie uporałam się z oknami, powycierałam kurze i ogarnęłam szafę z ciuchami. Chciałam już przechodzić do kolejnego pokoju, gdy do moich uszu doleciał dźwięk komórki. Położyłam ścierkę na biurku i poszłam do kuchni. Na blacie leżał owy przedmiot, sprawdziłam numer. Znowu?! Ciekawe o co teraz chodzi, zastanawiam się czy chociaż jeden raz mi oszczędzi problemów! Odebrałam, w słuchawce usłyszałam tak znajomy głos, który jestem zmuszona słyszeć co drugi dzień. – Dzień dobry, czy coś się stało?- zapytałam z nadzieją, że może pomylili numery, bo mój jest na liście szybkiego wybierania. Gdy usłyszałam powód, dla którego dzwoniła do mnie, zdenerwowałam się i to bardzo. Podziękowałam za informację i chwyciłam kluczyki od domu. Wybiegłam z domu, zamykając za sobą drzwi. Teraz jej nie popuszczę!
***
Jechałem sobie spokojnie ulicą, w radiu leciała moja ulubiona piosenka, Skillet- Hero, którą nuciłem pod nosem. Przejeżdżałem obok szkoły, chociaż miałem bardzo słabą widoczność przez deszcz, jakieś zarysy można było dojrzeć. Jechałem przy małej prędkości. Gdy chciałem przyśpieszyć, na ulice wyleciał mi jakiś człowiek. Zahamowałem gwałtownie, czując lekkie ciągniecie do przodu. Byłem w lekkim szoku, ale szybko się otrząsnąłem i wyszedłem cały nabuzowany z samochodu. Nie patrzyłem już nawet na to, że
strasznie leje deszcze a ja zaraz cały przemoknę. Podszedłem do owego idioty i
się zdziwiłem. Owym „idiotą” była jakaś kobieta. Miała różowe włosy, całe mokre
i zielone oczy.
-Czy ty nie patrzysz jak przechodzisz przez ulice?!-
krzyknąłem na nią
-Patrzę i to bardzo uważnie! To ty jeździsz jakbyś pierwszy
raz siedział za kółkiem! – odkrzyknęła mi.
-Słucham?! Gdyby nie ja, dawno leżałabyś pod kołami…
-Twojego samochodu!- krzyk prosto w twarz, to takie miłe.
-Nie będę się tutaj z tobą kłócić! Mam ważniejsze sprawy na
głowie!- odeszła zostawiając mnie na środku ulicy. Co za wredna baba!
Dzisiejszego dnia na pewno nie będę mógł zaliczyć do udanych.
***
Szłam ile sił w nogach, nie mogłam uwierzyć, że kolejny raz
się nie posłuchała. Zadzwoniłam już do Deia i poinformowałam o zaistniałej
sytuacji. Oby ją znalazł, przed moim pójściem do pracy. Cała przemoczona
przeszłam już ostatnią przecznice. Naprzeciwko mnie stała szkoła. Rozglądnęłam
się w prawo i w lewo. Widząc, że nic nie jedzie chciałam przejść przez ulice.
Oczywiście, moje cudowne szczęście dało o sobie znać. Jakiś debil wyjechał mi
za zakrętu i gdyby nie jego dobre hamulce, leżałabym pod kołami auta. Nie dość,
że mój dobry humor zostawiłam w domu, to jeszcze ten pajac musiał się wtrącać.
Chwile kłótni i sobie poszłam, nie mam czasu na taki bzdety. Nie odwracając się
do tyłu, odeszłam od niego i podążyłam w kierunku budynku szkolnego. Wchodząc
tam, poczułam zapach jaki daje obiad. Chodząc do szkoły nigdy mi nie
odpowiadał. Zapach stołówki, doprowadził, że podeszły mi wymioty. Nie, musze
szybko wejść do jakieś klasy, bo inaczej sprzątaczki będą miały więcej pracy.
Swoje kroki przeniosłam do sali nr.15, tam czekała na mnie już żona mojego
przyjaciela. Powitała mnie ciepłym uśmiechem, którego ja niestety nie
odwzajemniłam.
-Sakura, powiedziałabym ci, że miło cię widzieć, ale w
takich okolicznościach, sama rozumiesz.. Siadaj proszę.- wskazała na krzesło
naprzeciwko niej.
-Więc przejdę od razu do rzeczy, ostrzegałam cię, czym może
grozić jej zachowanie.- zaczęła, nie chciałam jej przerywać, ale musiałam, ta
sytuacja powoli mnie przerasta.
-Znasz moją sytuacją, nie oczekuj ode mnie czegoś niemożliwego.
Porozmawiam z nią jeszcze dzisiaj, ale martwię się, że znowu nie zrozumie.
-Wiem, daję jej ostatnią szanse, ale tylko ze względu na
ciebie. Przyjaźnimy się, więc nie chciałabym, żebyś miała do mnie jakąkolwiek
urazę.- powiedziała, próbowałam być twarda, często udaje przed ludźmi kogoś kim
nie jestem. Prawda jest taka, że powoli nie wytrzymuję nerwowo, jeszcze praca.
-Nie martw się Hinata, wszystko będzie dobrze. Nawet gdyby,
nie będę miała do ciebie urazy…- chciałam kontynuować, ale zadzwonił mój
telefon. Przeprosiłam ją i wyjęłam komórkę z kieszeni. Promyczek nadziei
zapalił się w moim sercu widząc na wyświetlaczu imię mojego brata.
-Deidara?! I co, znalazłeś ją?!- zapytałam z nadzieją, lekko
podnosząc głos.
-Spokojnie, jest już ze mną w domu.- odpowiedział a mi
kamień spadł z serca. Muszę jak najszybciej wrócić.
-Nie będę ci już zawracać głowy, leć do domu i porozmawiaj z
nią.
Gdy chciałam już wyjść, obróciłam się i szybko zapytałam jak
się czuje, odpowiedziała mi, że porozmawiamy niedługo na kawie. Pomachałam jej
i wybiegłam ze szkoły. Teraz czeka mnie bardzo poważna rozmowa.
***
Dojechałem pod dom przyjaciela. Na szczęście przestało
padać. Jedyny plus dzisiejszego dnia. Wyjąłem walizki z samochodu i zadzwoniłem
w dzwonek obok drzwi. Czekałem przez chwile aż moim oczą ukazała się niska
kobieta z wałkiem w ręku. Ten wałek trochę mnie przeraził, odłożyłem walizki
obok siebie. Zastanawiałem się, kim jest ta kobieta?
-Dzień dobry, ja do państwa Uzumaki.- powiedziałem
grzecznie, ta spojrzała na mnie dziwnie.
-Do kogo?- zapytała, nadstawiając jedno ucho. Niechętnie
przybliżyłem się do niej i powtórzyłem do kogo przyjechałem.
-Tutaj nikt taki nie mieszka, synku. Chyba pomyliłeś domy.-
stwierdziła miło. Przeprosiłem za najście i razem z moim bagażem podszedłem z powrotem
do auta. Moje resztki humoru poszły w pizdu! Na jaką cholerę przyjechałem do
tego miasta?! Wyjąłem komórkę z kieszeni i wykręciłem numer. Nikt nie odbierał.
Pozostało mi jeszcze zadzwonić do Hinaty. Gdy już to zrobiłem, usłyszałem w
słuchawce jej miły ale zarazem zdziwiony głos.
-Sasuke? Co się stało, że dzwonisz?- zapytała, słyszałem
krzyki dzieci. Jest w pracy a ja jej przeszkadzam. Gdyby ten głąb odbierał, nie
musiałbym do niej dzwonić
-Cześć Hinata. Wiem, że ci przeszkadzam, ale twój mąż nie
odbiera. Ja za cholerę nie wiem gdzie jestem, bo zepsuła mi się nawigacja.- to,
że zepsuła mi się nawigacja, stwierdziłem przed chwilą.
-Gdzie jesteś?
- Zaraz obok Flushing Meadows–Corona Park w Queens, tak podał mi Naruto.
-W tej alejce?- zapytała
-Tak, obok domków.-usłyszałem jej śmiech, zirytowałem się.
-Jesteś w dobrym miejscu, tylko na pewno nie koło tego domu
co trzeba. Widzisz taki brązowy z białymi firankami w kwiaty, na około niego
jest drewniany płot.- przekląłem w myślach. Oczywiście, że go widzę.. Bo to dom
zaraz obok tej starszej babci!!!
***
Weszłam do domu. Zobaczyłam ich siedzących w kuchni i
jedzących obiad, który ugotowałam wczoraj. Spojrzeli na mnie. Ona szybko
odwróciła wzrok speszona.
-Co ty sobie myślisz?!- krzyknęłam na cały dom.
-Że zrobiłaś dobrego kurczaka, tylko mógłby być trochę
ostrzejszy.- stwierdziła jedząc.
-Wiesz, że nie o tym teraz chcę rozmawiać!- zadzwonił mój
telefon. Odebrałam z głosem przepełnionym jadem.
-Czego?!- zapytałam nieźle wyprowadzona z równowagi
-Sakura? Mamy problem. Kolejne ciało.- powiedział szybko mój
partner.
Spojrzałam na nią jeszcze raz, ta jak gdyby nigdy nic,
odłożyła talerz do zmywarki, podziękowała za posiłek i poszła do swojego
pokoju. Mój brat przyglądał mi się badawczo. Miałam ochotę jej po prostu wbić
do tej pustej głowy, że jest gówniarą i takich rzeczy robić nie powinna!
-Wszystko w porządku?- zapytał troskliwie, kładąc mi rękę na
ramieniu.
-Masz jeszcze czas, żeby ją przypilnować? Muszę jechać do
pracy a nie chcę zostawiać jej samej.- pokręcił głową z dezaprobatą ale zgodził
się. Pocałowałam go w policzek i weszłam do swojej sypialni, chcąc przebrać się
do pracy.
***
Siedziałem na dość abstrakcyjnym i nowoczesnym fotelu. Kolor
był granatowy, całość była w kształcie koła z namalowanymi, białymi,
trójkątami. Cały salon był przestrzenny i ładnie urządzony. Białe kafelki na
podłodze i białe ściany z granatowymi dodatkami. Naprzeciwko mnie był duży,
paro calowy, telewizor. Po jego wyglądzie aż korciło, żeby go włączyć i obejrzeć
dobry mecz przy piwie.
-Jak ci się podoba w moich skromnych progach?- zapytał mnie
Naruto, wchodząc do owego pomieszczenia z tacą pełną ciastek i z dwiema
szklankami kawy.
-Masz bardzo ładny telewizor.- stwierdziłem, biorąc łyk napoju.
-Też tak uważam.- zaśmiał się
-Sasuke, cieszę się, że się zgodziłeś. Tutaj masz akta
sprawy. A tak przy okazji, jak minęła podróż?- zapytał uśmiechnięty,
spiorunowałem go wzrokiem i zostawiłem to bez komentarza. On jedynie się
zaśmiał i podniósł z kanapy.
-Trzeba się zbierać, znaleźli nowe zwłoki. Moja partnerka
już tam jedzie.
-Jaka partnerka?- zapytałem zdziwiony, myślałem, że będziemy
sami
-Pracujemy razem odkąd odszedłeś ze służby.
-Jak się nazywa?- zadałem pytanie firmowym głosem
-Sakura Haruno.
***
No witam was serdecznie, nie długo mam konkurs więc nie sądziłam, że uda mi się wstawić notkę. Udało się, ale niestety nie wypał totalny -.- Nie podoba mi się strasznie i nie dziwiłabym się, gdyby wam również ;___; |We wtorek wielki dzień, życzcie mi powodzenia i szczęścia xd