poniedziałek, 24 lutego 2014

"(...) punkt dla mnie, psycholu."

Omae wa yowai.
Naze yowai ka?



[Sakura]

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Na jego widok zabrakło mi powietrza w płucach, nogi miałam jak z waty a stres podniósł się ku górze.

Przez chwilę zastanawiałam się, jakim cudem Sasuke potrafi to wytrzymać.

Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na mężczyznę, który stał za szybą.

-Jestem prawie pewna, że nie udzieli nam pan informacji z czystej dobroci serca. Jakieś zachcianki?- Zapytałam w kulturalny sposób.

Ten tylko spojrzał na mnie ciekawie. Obrócił się raz w jedną, raz w drugą. Zatrzymując na mnie swój wzrok czułam, jakby prześwietlił mnie całą od środka.
Razem z Sasuke zadawaliśmy mu wiele pytań, starając się odpowiadać wymijająco na pytania dotyczące naszej osoby.

W pewnym momencie Shay się zaciął. Nic nie odpowiadał, nie dogryzał i przestał snuć podejrzenia. Atmosfera zagęściła się jeszcze bardziej, cisza narastała.

-Panienko Sakuro, powiedz proszę, co chcesz osiągnąć wypytując mnie? Próbując wejść w mój umysł i znaleźć tam rozwiązanie, na nurtujące cię pytania?- Spojrzał na mnie od góry, do dołu i znowu prosto w oczy.- Wiesz jak wyglądasz z tą markową torebką i tanich pantofelkach? Jak prostaczka. Na pierwszy rzut oka, bogata i szykowna. A prawda jest taka, że tylko jedno pokolenie dzieli cię od biedaczki. Kim był twój ojciec? Przenosił węgiel, czy może cuchnął alkoholem? Mężczyźni bardzo szybko cię dorwali. Kładli na ciebie te obślizgłe paluchy a ty marzyłaś o ucieczce. Tylko, czemu akurat uciekłaś do FBI? Życie nie jest łatwe, poznałaś to już, czyż nie?

Wszedł w moją psychikę. Poczułam się jakby odkrył wszystko, z czym miałam styczność. Co prawda to prawda, życie nie jest łatwe. Zaczęłam sobie wszystko przypominać. Głowa bolała mnie od nadmiaru myśli.
Strach.
Chciał go u mnie wzmocnić, żebym nie potrafiła mu się sprzeciw stawić. Znam takich jak on. Myśli, że jest lepszy od innych, bo potrafi ich rozszyfrować po paru słowach. Nie ze mną te numery.

-Umie pan bardzo szybko przemaglować ludzi, szkoda, że siebie pan nie potrafi. Chociaż, może i by się panu udało. Ale pan się boi. Boi się pan sięgnąć w swoje wnętrze i zobaczyć tam potwora. Jest pan tchórzem, bojącym się poznać sam siebie. Słaby z pana psycholog, zdecydowanie lepiej wychodzi panu rola psychopaty. Radziłabym się tego trzymać.

Ten tylko zaśmiał się na moje słowa i obrócił głowę w stronę Uchihy, który obdarzył go nienawistnym spojrzeniem.

Poczułam jak robi mi się nie dobrze.

Zbierało mi się na wymioty a świat zaczął wirować.
Sasuke widząc mój stan chciał złapać mnie za rękę. Ja za to nie patrząc na innych minęłam cele i skierowałam się na zewnątrz budynku.

Wdychałam świeże powietrze a łzy napłynęły mi do oczu. Pozwoliłam sobie, chociaż na chwilę powspominać stare czasy. Zobaczyć siebie małą, mojego brata i ojca, który wracając z pracy, brał mnie na ręce.

-Ilu złapałeś dziś złoczyńców tato?- Pytałam, podbiegając do niego i rzucając się mu na szyje.
Uwielbiałam, kiedy opowiadał historie z pracy, sprytnie unikając szczegółów. Zawsze chciałam być taka jak on. Chciałam mu dorównać, chciałam, żeby był ze mnie dumny...

Stałam koło samochodu i płakałam.

Dławiłam się własnymi łzami, jednocześnie drwiąc z siebie, że jestem słaba.
Ktoś złapał mnie od tyłu.

Odruchowo chciałam się bronić, wtedy usłyszałam jego głos. Uspokajający i kojący dla ucha. Przytulił mnie, przyciskając moją głowę do jego torsu. Głaskał mnie po głowie.

-To nie jest warte twoich łez.- Powiedział cicho. Wszystko ze mnie uszło, te nerwy, ta gorycz. Wyjęłam chusteczkę z torebki i wytarłam mokre oczy.

-Dziękuje już mi lepiej.

Sasuke przytaknął i wypuścił mnie z uścisku.

-Na dzisiaj koniec.

[Katniss]


Siedziałam na schodach pod szkołą, czekając na Hinate. Trzymałam na kolanach torbę i bawiłam się metalowym zamkiem.

Myślami byłam gdzie indziej.

Próbowałam zrozumieć, dlaczego obcy ludzie bardziej przejmują się moim losem od moich bliskich?
Westchnęłam głośno i spojrzałam na niebo nade mną.

 "Gdzie jesteś?"- Zapytałam samą siebie.

Zobaczyłam czarne BMV, które podjeżdża pod budynek szkoły. Wyszedł z niego blondyn, który jak zwykle miał uśmiech od ucha do ucha.

-Siemka młoda, rusz tyłek lecimy coś zjeść.- Zdziwiona spojrzałam na wujka.

-Ale przecież miałeś dyżur na wieczór a Sakura miała zostać w pracy. Miałam jechać do cioci Hinaty na noc.

-Mała zmiana planów. No chodź chodź, umieram z głodu.- Wstałam a on objął mnie ramieniem zabierając torbę.
Cała rozpromieniona weszłam do samochodu. Dobrze, że go mam, gdyby nie on pewnie zostałabym sama. Eh, samotność to taka straszna trwoga.

[Sasuke]


Wszedłem z powrotem do więzienia. Poprosiłem Sakure żeby została w gabinecie terapeuty Madary. Pełen determinacji i goryczy przeszedłem kolejny raz obok celi i spojrzałem na mężczyznę stojącego za szkłem.

-Jeśli myślał pan, że dam się tak łatwo, to był pan w błędzie. Świetnie sobie to zaplanowałeś, rozpracujesz Sakure, obrazisz ją, ona się przejmie tym wszystkim i wyjdzie, a ja, wychodząc za nią, nie spróbuję do pana wrócić i wyciągnąć potrzebnych mi informacji.- Wyjąłem akta sprawy i podałem mu przez skrzynkę. On cały w skowronkach, wyjął papiery i przyjrzał się im uważnie.

-Ach Sasuke, cały czas mnie zadziwiasz. Dlaczego taki talent marnuje się w FBI?- Prychnąłem na jego słowa a on tylko pokręcił głową z zażenowania.- Spójrzmy na tego mojego "naśladowcę". Słyszałem, że media nazwały go "zębową wróżką", dlaczego?

-Każda jego ofiara zostaje pozbawiona dwóch przednich zębów. Na pewno zostawia sobie je na pamiątkę, popapraniec. Ale ty coś o tym wiesz.- Uśmiechnął się i przewrócił na kolejną stronę.-Intryguje mnie tylko, dlaczego w każdym z domów, są wybite lustra.

Shay spojrzał na mnie i odłożył akta. Położył się na łóżku a między nami zapanowała cisza.

-Pewien znany pisarz, Stephen King, powiedział kiedyś: „Niska samoocena to niszcząca siła, która pożera Cię od środka." Kojarzysz?- Do licha ciężkiego, co to ma do rzeczy?! Nagle mnie olśniło, zabójca nienawidzi siebie, swojego wyglądu, dlatego niszczy lustra. Ale dalej nie mam punktu zaczepienia. W skrócie mówiąc, jestem w dupie.- Zaduma widzę, może trochę ułatwię zagadkę. Nie patrz tylko na rzeczy najmniej oczywiste. Spójrz na rzeczy przyziemne, łatwe do odgadnięcia. Pierwsza zasada, starajmy się nie patrzeć na szczegóły, bo często cel, jest bardziej oczywisty, niż nam się wydaje. 7 Lat temu byłeś bardzie błyskotliwy.

Wyszedłem.

Próbowałem odgonić od siebie wspomnienia z tamtych czasów. Postanowiłem zagłębić się w tych słowach. Może jest w tym jakiś podtekst? Madara nigdy nie dawał łatwych zagadek, więc dlaczego teraz miałbym dostać wszystko na tacy?
Po drodze do wyjścia podeszła do mnie, Sakura, która przysłuchiwała się całej rozmowie na kamerach. Wyszliśmy oboje na zewnątrz. Wyjąłem paczkę papierosów z kieszeni. Odpaliłem jednego i mocno się zaciągnąłem. Sakura wyciągnęła w moją stronę rękę, spojrzałem na nią pytająco.

-Przecież ty nie palisz.- Wyjęła mi paczkę z kieszeni i również odpaliła papierosa.

-No to zacznę.- Odpowiedziała i oparła się o maskę samochodu.

[Sakura]


Stałam w tym paskudnym pomieszczeniu i patrzyłam na monitory. Przyglądałam się całej rozmowie i przełknęłam siarczyście.

Więc ja byłam tylko przynętą, pewnie chciał sprawdzić Sasuke.

Cholera, jestem taka słaba.

Dr. Bagner stał obok mnie. Czułam na sobie jego wzrok. Irytujący jest ten koleś, muszę przyznać.

Odwróciłam głowę w jego kierunku.

-Czemu się pan tak patrzy?- Spytałam najbardziej uprzejmym tonem, na jaki było mnie stać w danej sytuacji.

-Sądzę, że na tak piękną kobietę, każdy by spoglądał.- Obojętna na jego słowa dalej uważnie słuchałam rozmowy dwóch mężczyzn.- A może zechciałaby pani się ze mną, że tak ujmę, "zabawić"?- Powiedział i zbliżył się na, jak dla mnie, za bliską odległość.
Jednym sprawnym ruchem wykręciłam mu ręką, kopnęłam w kolana, przez co upadł a ja go przytrzymywałam.
-Zabawiać, to się pan może z ręką, a ode mnie wara.- Warknęłam i go puściłam.

Spojrzałam na ekran, Sasuke już wyszedł. Wyszłam szybko za nim i razem opuściliśmy więzienie.

Zmęczeni i w dość ponurych nastrojach weszliśmy do agencji. Oczywiście bez najmniejszego odpoczynku, od razu byliśmy wezwani do szefa. Burknęłam i spojrzałam na zegarek, jest 16.

Katniss pewnie siedzi już u Hinaty. Dobrze, że zgodziła się ją przyjąć. Nie wiem ile mi zejdzie dzisiaj w pracy a Deidara ma dzisiaj nocny dyżur w szpitalu. Westchnęłam głośno. Przecież samej w domu jej bym nie zostawiła, a z pracy się nie wyrwę.

Itachi stał do nas tyłem i patrzył przez okno.

-Dr. Bagner powiadomił mnie o sytuacji, która miała miejsce w więzieniu.- Zastanowiłam się jak to ujął. Czyżby bał się, że na niego doniosę i spróbował to sam wyjaśnić?

-To nie ma znaczenie, zajęłam się...

-Dla mnie ma to znaczenie, Sakura. Rozumiem, że on jest psychopatą, ale nie może sobie za dużo pozwalać.- Hę? O czym on mówi?-Od dzisiaj masz zakaz chodzenia do tego więzienia, Sasuke sam będzie spotykał się Shayem a ty będziesz zostawać w agencji i pomagać naszym ludziom. Nie będę narażał cię na niepotrzebny stres.

Nieźle rozkojarzona usiadłam przy biurku. Oparłam głowę o rękę i próbowałam wszystko poskładać w całość.

-Czekaj, to co on ci powiedział?-Zapytałam, chcąc zrozumieć cokolwiek.

-Opowiedział o twojej rozmowie z Madarą. Oboje uznaliśmy, że dla sprawy i dla ciebie, będzie lepiej jak nie będziesz się już z nim kontaktowała.- A więc to tak!

Świetnie sobie to wymyślił ten psychiatra za dychę i peta.

-Kurwa.- Powiedziałam i wyszłam z gabinetu trzaskając drzwiami.

Czyli to taka zemsta. Powiedział o sytuacji, jaka miała miejsca z Shayem, żeby się mnie pozbyć. "Nie chciałaś się ruchać, to teraz masz" Cholerny zboczeniec. Jakbym mogła to wydrapałabym mu oczy. Albo strzeliła kulkę w łeb.

Weszłam na strzelnice i wzięłam pistolet siódemkę.

Założyłam słuchawki i wbiłam tarczę. Wycelowałam i strzeliłam prosto w głowę.

-Masz pieprzony doktorku.- Powiedziałam i strzeliłam jeszcze raz, tym razem w serce.

Poczułam jak ktoś zdejmuje mi słuchawki. Odwróciłam się w stronę Sasuke a ten uśmiechnął się do mnie.

-Ładnie to tak, trzaskać drzwiami?- Prychnęłam i odłożyłam broń. Usiedliśmy na ławce i nie odzywaliśmy się do siebie.- Mój brat nie jest zbyt bystry. Za bardzo ufa ludziom. Nie chce mi się wierzyć, że doktorek sam z siebie opowiedział o wszystkim.

Więc, co się stało?- Zapytał, a jego wzrok przeszywał mnie na wylot.

Westchnęłam i spojrzałam przed siebie.
-No, więc...

[Sasuke]


Jak mi to opowiedziała to myślałem, że mnie kurwica weźmie. I ona niby chce to zostawić?! Jak tylko go spotkam, to go rozpierdole. Wolnym krokiem robiłem kółko na około ławki.

Sakura jakby nigdy nic siedziała i oglądała swoje paznokcie nucąc coś pod nosem.

-Masz zamiar coś z tym zrobić?- Zapytałem z nadzieją w głosie. Niech nie będzie taka głupia i nie odpuści.

-A no mam, ale dowiesz się w swoim czasie...- Ucięła, kiedy na strzelnice wszedł Naruto z poważną miną.

-Chodźcie szybko na górę.- Powiedział grobowym tonem.

Pojawił się Kiba i zaprowadził nas do kostnicy.

Na stole leżało ciało, zapakowane w szary worek.
Inuzuka wyciągnął małe pudełko i podał Sakurze. Ta posmarowała dziwną mazią dół nosa i podała opakowanie mi. Również posmarowałem sobie owe miejsce i już po chwili do moich nozdrzy doleciał miętowy aromat, który zakrywał inne zapachy.

Brunet odpiął suwak.

Nawet mi zebrało sie na wymioty. Każde z nas zrobiło zniesmaczoną minę i na chwilę odwróciło wzrok by znowu przyjrzeć się ofierze.

Sakura podeszła bliżej i włączyła dyktafon.
-Kobieta, dość młoda, na oko jakieś 18-20 lat. Szczupła brunetka. Znaki szczególne?-Spytała, Kiba tylko spojrzał na nią i burknął-"To ciało jest tak zmasakrowane, że gdyby nie czaszka, nie wiedziałbym czy to kobieta czy mężczyzna."

Przewróciła oczami.

To prawda, ciało jest w strasznym stanie. Pocięta twarz, wydrapane oczy, brak skóry w niektórych miejscach...Zajrzałem do jamy ustnej. Nie miała dwóch przednich zębów. Czyli kolejna ofiara naszego zabójcy.

-Gdzie reszta rodziny?- Zapytałem i wziąłem latarkę chcąc zajrzeć dokładniej do przełyku.

-Właśnie w tym problem, w domu była tylko ona, leżała na dnie basenu. Zabity był jeszcze pies i rozćwiartowany.

-Coś jest w gardle.- Stwierdziłem i wziąłem szczypce.

To była larwa motyla. Sakura podała mi kubek z wodą, gdzie włożyłem larwę.
Kiba wziął szklankę i zaczął jej się przyglądać.

-To azjatycki motyl, takiego można spotkać tylko na terenie Azji. Czasami kolekcjonerzy sprzedają je na czarnym rynku, ale za grubą kasę.- Stwierdził.

Larwa motyla, co to może oznaczać?

Było grubo po 23. Dzisiaj mieliśmy wreszcie się wyspać i wrócić na noc do domu. Odwiozłem Sakure pod dom i powiedziałem, że jak coś wymyślę to zadzwonię. Ona przytaknęła i poszła.

Parę minut później siedziałem już na kanapie i z razem z Naruto popijaliśmy piwo.

[Sakura]


Weszłam do domu i rzuciłam torbę w kąt.

Zdjęłam buty i kurtkę. Usiadłam na fotelu i wyjęłam swój notatnik. Myśl Saki myśl. Co może oznaczyć larwa motyla? Daje sobie łeb uciąć, że jest ku temu jakiś podtekst. Przecież zabójca od tak, by nie wkładał sobie motyli komuś do gardła.

Zapaliło się duże światło a za mną, w szlafroku stanął Dei. Z dość poważną miną podszedł do mnie.
Chciałam się przywitać, ale on zaczął mówić pierwszy.

-Oszczędź sobie zbędne ceregiele. Chciałem ci tylko powiedzieć, że pierwszy i ostatni raz olewam dyżur. To ty jesteś jej matką i to ty, masz obowiązek się nią zajmować. Zaniedbuję pracę, Sasoriego i to przez to, że nie umiesz podzielić czasu na "rodzina" i "praca". Słuchaj, ja wiem, że miałaś i dalej masz ciężko Mi życie też rzuca kłody pod nogi. Ale ja nie będę ciągle dbał o Katniss żebyś mogła sobie rozwijać kariera, rozumiesz? Ona potrzebuje matki.- Wypowiedział monolog, którym mnie zagiął.

Nie mogłam wykrztusić z siebie słowa, chociaż w głowie miałam multum myśli.

On nadzwyczajnie w świecie odszedł i wszedł do swojego pokoju.
Zaczęłam sobie masować skronie. Czemu ja wszystko robie źle?

[Sasuke]


Myślałem nad tym wszystkim.
Najpierw zagadka od Madary, potem ten motyl. Eh, natłok myśli, a wszystkie i tak nie mają sensu. Upiłem kolejny łyk piwa i wziąłem do ręki zdjęcie ofiary. Znaleźli ją w basenia...

"Pierwsza zasada, patrz na rzeczy oczywiste" 

Szybko wziąłem akta poprzednich rodzin. Właśnie! Każda z nich miała basen w domu!
Od początku wiedziałem, że morderca musiał już od początku ich znać i obserwować.
Pierwszy trop.
Punkt dla mnie, psycholu.

***
Siemson ludziska :) Jak widzicie rozdział napisany i nawet nawet mi się podoba. Czy ktoś oprócz mnie ma ferie? Mi zostaje jeszcze tylko tydzień wolnego niestety, smuteczeg. Potem trzy prace klasowe na dzień dobry, I like it! Jest dosyć późno dlatego nie rozpisuję się za bardzo tylko idę spać. Mam nadzieję, że rozdział się wam spodoba. Do zobaczenia, buziaczki :*



8 komentarzy:

  1. Witam, zostałaś nominowana do Liebster Award. Szczegóły na blogu www.crying-in-deep-red.blogspot.com
    Pozdrawiam :)
    PS: Rozdział skomentuję najpóźniej jutro wieczorem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, że tak późno, ale mam ostatnio mało czasu. Weekendy są stanowczo za krótkie. Mi się ten rozdział też bardzo podobał. Dobrze, coś zaczęło się w końcu wyjaśniać i znajdują pierwsze poszlaki. Życzę weny i czekam na next. Przy okazji, co się dzieje z nikushimi no ai?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam tyle nauki, że na razie nie jestem w stanie ogarnąć rozdziału na tamtego bloga, ale jeśli go znajdę to od razu wstawię nowego posta ;)

      Usuń
  3. Witaj, witaj,
    przepraszam, ze dopiero teraz komentuje, ale mam ostatnio tak zawalony czas, że na nic ledwo mi nie starcza czasu...
    a co do rozdziału, bardzo dobrze wyszedł... ten psychiatra to wstrętny typek, oj, oj Deidara tym razem się wkurzył i to porządnie, jednak ta wizyta coś dała Sasuke wpadł na pewien trop...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. [SPAM]
    Jak mogę odnaleźć zagubiony sens życia? Przecież to nie może być takie trudne, cholera! A jednak - w obliczu niebezpieczeństwa, niesprawiedliwości i cierpienia - jak najbardziej.
    Pamiętam, jak wtedy stałam przy tej ławce, krzycząc, że cię kocham. Z moich oczu leciały łzy.
    Ty też to pamiętasz, prawda?
    Byłam wtedy taka młoda. Nie wiedziałam, co to prawdziwa męka psychiczna. Szkoda tylko, że mój wielki ból nie skończył się właśnie na twoim odejściu.
    To on. On mnie do takiego stanu doprowadził, masz odpowiedź. Znasz go.
    To stało się tak szybko i nie byłam w stanie nic zrobić. Zamknęłam się w sobie. Ty nic nie wiedziałeś, przecież cię nie było.
    Aż nagle się zjawiasz. Stoisz przede mną, nie mając świadomości do kogo mówisz.
    I znowu razem w drużynie? Jak za dawnych lat?

    Nie.
    To nie ta drużyna, nie te osoby. Nie byłoby w tym problemu, gdyby nie ona i jej mrożące krew w żyłach spojrzenie.
    Widzę, że ty też nie odnalazłeś sensu życia. Pomóż mi, a ja pomogę tobie. Jesteś zagubiony, skrzywdzony. Podobnie jak ja.
    Przejdźmy przez to razem. Nawet, jeśli nic już dla ciebie nie znaczę.

    Meaning of Life

    Z góry przepraszam za spam!
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    droga autorko, co się dzieje? Od tak dawna nie ma tutaj nowego rozdziału...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    kochana tęsknię bardzo za tą historią... I mam nadzieję że będziesz ją kontynuować...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    to znów ja ;) proszę wróć tutaj i dokończ opowiadanie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń