niedziela, 3 listopada 2013

"Zastanów się Saki, bo z czasem może być za późno."

"Nig­dy nie łudź się, że ktoś usłyszy nieme wołanie o po­moc. To żałos­na stra­ta czasu."




Piosenki się skończyły. Wszystkie z całej listy odtwarzania. Akurat, kiedy dobiegłam. Stróżka potu spłynęła mi z czoła. Przetarłam ją zewnętrzną częścią dłoni i spojrzałam przed siebie. Jak zwykle płot z siatki? Rzuciłam wzrokiem na dziurę, która zawsze była moim wejściem do lasu. Nie no, akurat teraz?!- Warknęłam w myślach. Jak jestem zła to zawsze muszą to cholerstwo naprawić prawda? Tylko, że tym razem zapomniałam ze sobą sekatora. Często nosze go ze sobą właśnie na takie okazje. Westchnęłam i zabrałam się do przeskakiwania płotu.

Las jest cały ogrodzony a ludzie nie mają do niego wstępu. Około 10 lat temu wybuchł tam pożar, spowodowany podpaleniem, który pochłonął większą część lasu. Zginęło w nim bardzo dużo zwierząt. Dlatego straż miejska dla dobra środowiska odcięła las ze światem zewnętrznym. Dla mnie to trochętrudne do zrozumienie. Ten las jest tak cudowny, że aż zbrodnią jest, nie pokazywanie go innym. Pamiętam jak kiedyś Dei miał bardzo zły humor, pokłócił się z Sasorim. Wtedy zaprowadził mnie tutaj pierwszy raz. Usiedliśmy na wielkim, opadniętym, drzewie. Nazwaliśmy go pieńkiem. Podpisaliśmy się i leżeliśmy tam cały dzień. Mówił wtedy, że jak ma jakiś problem to zawsze tutaj przychodzi i zapomina o całym świecie. Wzięłam to sobie do serca. Od tamtej pory, kiedy również mi się coś nie układa przychodzę tutaj i odpoczywam od ludzi. Kiedy ostatnio byłam na wagarach też tu przyszłam. Siedziałam i myślałam jak to nienawidzę chodzić do tej głupiej szkoły. Przeszłam przez płot i podążyłam w stronę mojego miejsca. Po drodze podśpiewywałam sobie moją ulubioną piosenkę o złu i miłości. O miejscu gdzieś daleko od rzeczywistości za to blisko niebezpieczeństwa, które czyha za rogiem i dwóch ludziach kochających się nad życie.



Czemu ja? Czemu ty? Czemu świat jest taki zły? Czemu wszyscy, są bezwzględni?

Ja to wiem, ty to wiesz. Czy odmienisz, życia bieg? Czy zrozumiesz, co jest złe?*



Nucąc sobie ją pod nosem droga zleciała mi bardzo szybko. Już po chwili doszłam na pieniek. Chwyciłam za gałąź, i podciągnęłam się na górę. Wyjęłam z kieszeni telefon i już miałam włączyć muzykę, gdy dobiegł mnie dziwny hałas. Przekręciłam głowę i spojrzałam w drugą stronę. Nic nie zauważywszy, chciałam zerknąć trochę niżej. Spadłam z głośnym hukiem na ziemie. Pieniek nie jest dużej grubości. To zwykłe drzewo, które kiedyś spadło i nikomu nie chciało się go wywieść z lasu. Ale cóż, z moim szczęściem to ja nawet na prostej drodze się wywalę. Otworzyłam oczy i natknęłam się na brązowe tęczówki, które wgapiały się we mnie. Przestraszona, zerwałam się szybko i nie patrząc na ból pleców wstałam na równe nogi. Ową postacią naprzeciwko mnie był blond włosy chłopak, który widząc moją reakcje zaśmiał się cicho.

-Co taka mała dziewczynka jak ty, robi w lesie, hem.?- Zapytał mnie. Otrzepałam się i patrząc mu prosto w oczy odpowiedziałam.

-To wolny kraj, można robić, co dusza zapragnie.- Taka mała a już pyskuje, nie ładnie, nie ładnie.- Odgryzł się.

-Na małego to ty wyglądasz, więc się nie wywyższaj.

Uśmiechnął się i włożył ręce do kieszeni.

-Coś czuje, że miło nam się będzie gawędziło. – Spojrzałam na niego zainteresowana.



*†*


Weszliśmy do gabinet. Głośniej przełknąłem ślinę. Pierwsze, co mnie trafiło to sterta papierów walających się po biurku. Dopiero potem spojrzałem na mojego brata, pełen obaw a zarazem nadziei.

-Witajcie, i jak?- Zapytał jak gdyby nigdy nic.

-Tak jak przy poprzednich, nic. Jedyne, czego jesteśmy pewnito to, że to kolejny raz ten psychopata.

-Dobrze, możecie już iść.- Słucham? Ja też?

-Itachi, chciałbym z tobą porozmawiać.- Te słowa ledwo przeszły mi przez gardło.

-Sądzę, że nie mamy, o czym rozmawiać.- Powiedział nawet na mnie nie patrząc. Sakura uważnie przyglądała się mojemu bratu i marszczyła brwi.

-Ja uciekam, nie będę wam przeszkadzać. Na razie.- Wyszła zamykając za sobą drzwi. Czyli pora zaczynać, trudną rozmowę.

-Nie wiem jak zacząć…

-Ni jak, masz wyjść z mojego gabinetu.- Przerwał mi i dalej przewracał coś w papierach.

-Itachi, chciałbym ci wszystko wyjaśnić. Daj mi szanse wszystko naprawić.- Zrzucił cały stos kartek na podłogę, co dało niezły huk na całe pomieszczenie.

Podszedł do mnie, podniósł mnie za koszule i przyparł do ściany. Lekko przerażony spojrzałem mu w oczy. Złość aż z niego kipiała. Próbowałem zachować spokój i nie pokazać strachu.

-Proszę bardzo, wal śmiało. Zasłużyłem żeby wreszcie ktoś mi przywalił po ryju.- Patrząc na niego zauważyłem, że przez chwile się wahał. Puścił mnie, szybko podparłem się ściany żeby utrzymać równowagę. Nogi miałem jak z waty, naprężyłem wszystkie mięśnie i czekałem na cios.

Poprawił garnitur odwrócił się i przez ramie powiedział: - Nie będę sobie zawracał głowy takim bezwartościowym człowiekiem jak ty. Zapamiętaj, jedyne, co nas łączy to nazwisko. A teraz zejdź mi z oczu, bo rzygać mi się chce na twój widok.- Wyszedłem z gabinetu bez słowa. Po co ja tu przyjeżdżałem? Głupi, miałem nadzieję, że odnowie kontakt z bratem a on nawet nie chce mnie znać. Zjechałem windą na sam dół na parking. Otworzyłem samochód i z piskiem opon odjechałem rozmyślając, czy kiedykolwiek brat mi wybaczy.

*†*

Jadąc taksówką do domu rozmyślałam o dwóch mężczyznach, dwóch braciach, którzy najwyraźniej nie za bardzo się lubią. Ciekawa jestem, co ich poróżniło w przeszłości. Nigdy nie wypytywałam Itachiego o rodzinę. Może, dlatego, że nie lubię jak ktoś pyta o moją? Szybko odrzuciłam od siebie złe myśli i skupiłam się na sprawach bardzo ważnych. Ciekawe, co robi moja córka. Mam nadzieje, że siedzi grzecznie w domu i nic nie wymyśliła. Musze z nią dzisiaj porozmawiać, od razu jak tylko posprawdzam raporty i przejrzę jeszcze raz zdjęcia z miejsca zbrodni. No właśnie, chyba powinnam bardziej szczegółowo przyjrzeć się sprawie. Jestem pewna, że coś nam umyka. Tylko, co to jest? Zadzwoniła moja komórka. Odebrałam. Po drugiej stronie słuchawki usłyszałam Deia.

-Siemanko siostrzyczko, za ile będziesz.?- Zapytał, ktoś obok niego nieźle się wydzierał, to na pewno Sasori. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tych dwoje. Świetnie sobie radzą, tym bardziej, że poziom tolerancji na świecie niebezpiecznie maleje.

-Właśnie wracam do domu, za jakieś pół godziny powinnam być. Kupić coś po drodze.?- Zaprzeczył mówiąc, że lodówkę mamy pełną jedzenia. Chwile jeszcze pogadaliśmy i się rozłączyłam. Spojrzałam w okno, powoli się ściemnia. Cieszę się, że dzisiaj wrócę wyjątkowo wcześnie do domu. Może wreszcie uda mi się dotrzeć do Katniss. Co się dzieje z tym dzieckiem? Nigdy się tak nie zachowywała, może to etap dorastania? Sama już nie wiem.

Nareszcie dojeżdżam. Główna siedziba FBI, w której pracuję jest w samym centrum miasta. Ja za to mieszkam na jego obrzeżach, więc z dojazdami nie jest najlepiej. Najgorsze jest to, że teraz moje auto jest w naprawie, dlatego muszę tułać się taksówkami. Zatrzymaliśmy się, dzisiejszy dojazd minął mi nawet dość prędko.

- Siedem dolarów panienko.- Powiedział miło staruszek uśmiechając się, odwzajemniłam gest i zapłaciłam. Wysiadłam i kierowałam się w stronę klatki schodowej.

*†*

Oboje usiedliśmy na pieńku. Panowała między nami cisza. Jak dla mnie była ona przyjemna, lubię siedzieć w ciszy, wtedy można odpocząć i przemyśleć różne sprawy.

-A więc, jak się nazywasz?- padło pytanie z jego ust. Hmpf. Najpierw sam powinien się przedstawić a potem pytać mnie.

-Pytając kogoś, wypadałoby samemu najpierw się przedstawić.- przyjrzał mi się uważnie, następnie wyciągnął rękę w moją stronę.

-Dobra, nie spinaj się tak. Nazywam się Nico. A ty?- Że słucham?! Kto tu się spina, jestem oazą spokoju!

-Katniss.- powiedziałam krótko i zwięźle. Poczułam wibracje w kieszeni. Mój wujek?

-Tak?- zapytałam odbierając telefon. Podskoczyłam na wieści, że moja mama wraca szybciej do domu. Zwolnili ją czy jak?! Schowałam telefon z powrotem do kieszeni i zeskoczyłam na ziemie.-Miło było poznać, musze iść.

-Poczekaj.-zatrzymał mnie jego głos w pół kroku.- przyjdź tu jutro o tej samej porze.- kątem oka zauważyłam jak się uśmiecha. Nic nie mówiąc pobiegłam w kierunku wyjścia. Mam jakieś max 15 minut. Z czego czeka mnie przeskoczenie przez ogrodzenie które zajmie mi z 5 minut, plus samo dojście do domu. Przeskoczyłam. Narzuciłam sobie szybkie tempo. Piosenka w słuchawkach dodawała mi sił i nie czułam aż takiego zmęczenia. Kocham biegać, wtedy właśnie czuje, że żyje. Przy klatce byłam przed czasem. Uhuh, fart wreszcie zaszczycił mnie swoją obecnością. Zadzwoniłam w domofon i aż cała chodziłam, bojąc się, że to mamę usłyszę. Na szczęście otworzył mi Dei. Wbiegłam po schodach jak torpeda a po wejściu do domu najchętniej rzuciłabym się na ziemie i odpoczęła.

-No no, jestem pod wrażeniem. Idź się szybko umyć i zdejmij te zabłocone buty. Mówiłem nie idź do lasu.- spojrzał na mnie karcąco.

-Mówiłeś też wróć przed dziewiątą, przecież mama wraca późno.- odbiłam piłeczkę. Sasori parsknął śmiechem. Mój wujek nie był tak rozradowany jak on, przeszłam koło niego i weszłam do łazienki. Zdjęłam z siebie przepocone ciuchy i wrzuciłam wszystko do pralki. Przekręciłam kurek z wodą, już po chwili czułam na sobie zimną wodę. O tak. Tego mi było trzeba.


*†*

Weszłam na górę, zgaszając przy tym światło na klatce schodowej. Przywitałam się z bratem i Sasorim. Usłyszałam szum wody w łazience. Czyli młoda się myje. Och, jak dobrze. Ciekawe czy gdzieś wychodziła. No, ale od Deia się nie dowiem, przecież oni trzymają razem.

-I jak tam mecz?- zapytałam, wchodząc do pokoju i siadając na fotelu.

-Jak na razie dobrze, nasi wygrywają. Czemu tak wcześnie wróciłaś…

-Zwolnili cię?- zapytała moja córka wychodząc z łazienki.

-Haha, bardzo zabawne. Nie, po prostu nic nie znaleźliśmy. I tak wzięłam akta sprawy i poszukam czegoś w domu.- wzięłam garść chipsów i włożyłam do buzi.

-Spokojnie, nikt ci tego nie zje.- zaśmiał się Deidara. Ledwo przełknąwszy to co miała w buzi, pokazałam mu język i poszłam się umyć.

Usłyszałam jeszcze tylko śmiechy w pokoju. Umyta i odświeżona oglądałam z nimi mecz. Rozmawialiśmy i wygłupialiśmy się. Nawet młoda z nami siedziała. Czasem szybszy powrót do domu może sprawić wiele dobrego. Mecz się skończył. Sasori wstał i pożegnał się z nami. Dei odprowadził go do drzwi. Zaproponowałam, że zrobię herbatę. Katniss się uśmiechnęła i poszła ze mną do kuchni. Siedziałyśmy w ciszy. Słychać było tylko gotującą się wodę. Obie to lubimy więc ani jej ani mi to nie przeszkadzało.

-Jest późno, jutro masz szkołę. Wypij herbatę i do wyra.- powiedziałam podając jej kubek z gorącą cieczą.

-Oki. To ja pójde do swojego pokoju i poczytam jeszcze książkę. Dobranoc.

Usiadłam na kanapie a nade mną stanął Dei.

-Widzisz, jak może być przyjemnie gdy wcześniej wrócisz. Zastanów się Saki wreszcie, bo z czasem może być za późno.- poszedł do swojego pokoju a ja zostałam sama. Nad czym mam myśleć? Pracuję i kocham to co robię. Przykładam się dla społeczeństwa łapiąc złoczyńców. Nigdy z tego nie zrezygnuję. Oparłam głowę o oparcie fotela i zanurzyłam się w wirze wspomnień. Łzy stanęły mi w oczach. Zaciskałam i luzowałam pięści aby się nie rozpłakać. „Wystarczy zapomnieć.” Dudniło mi w głowie.

-To nie jest takie proste.- powiedziałam cicho i zaczęłam sprawdzać akta.


*†*

Siedziałem na podłodze, obok mnie walało się paręnaście zdjęć z miejsca zbrodni. Nic nie współgrało ze sobą. Nie mamy żadnego punktu zaczepienia po za stłuczonymi lustrami w każdym pomieszczeniu. Spojrzałem na zdjęcie z sypialni dzieci. Na półce były lalki, za nimi lustro, również stłuczone. Dziwne, oczy tych lelek są całe białe. Z tego, co pamiętam były one przezroczyste. Nagle mnie olśniło. Sięgnąłem po telefon i zadzwoniłem do Sakury. Usłyszałem jej głos w słuchawce. Czyli jeszcze nie spała. Na pewno szukała czegoś tak samo jak ja.

-Mam coś. Jade z powrotem do tego domu…

-Spotkamy się na miejscu, czekaj tam na mnie.- rozłączyła się.




*†*

Tum tum tum, nareszcie.! Wena mi powróciła i napisałam rozdział. Chciałabym go zadedykować wam wszystkim. Kocham was.!

Jeśli chodzi o kolejny rozdział, pojawi się on już nie długo bo mam już pomysł co się w nim wydarzy. Nie jestem pewna, czy dobrze przedstawiłam wam relacje między Sasuke i Itachim i czy o takie, spotkanie wam chodziło. Koniec końców wyszło to co wyszło i mam ogromną nadzieje, że wam się spodoba.

*Piosenkę wymyśliłam z dwa lata temu, nie wiem czemu ale jakoś tak mi tu pasowała XDD



Pozdrawiam was serdecznie.


<3